Ósme życie (dla Brilki). Tom 2 - Nino Haratischwili
„Ósme życie” to książka wyjątkowa, której nie sposób przeczytać byle
jak, w biegu. Potrzebuje skupienia, cieszy i chwili, w której spotkamy
się wreszcie sam na sam ze swoimi myślami. Z samym sobą.
Powieść obejmuje aż sto lat smutków, nieszczęść, ale i krótkotrwałych chwil szczęścia i beztroskiej radości. Ogromną siła tej powieści jest doskonałe tłumaczenie, niczym nie zmącona czystość przekazu myśli autorki.
Pierwszy tom wstrząsnął mną tak gwałtownie, że z żalem czytałam ostatnie już strony. Plastyczny język i emocje, które jestem w stanie dzielić z bohaterami sprawiły, że każdy fragment stał mi się bliski. Drugi tom sprawił, że zaczęłam zastanawiać się nad tym, dlaczego tak mało wiem o Gruzji. Czy to nie dziwne, że moja wiedza o tym kraju wyniesiona ze szkoły jest aż tak skromna? Przecież o Stanach Zjednoczonych wiem tak wiele, chociaż dzieli nas dziesięciogodzinny lot samolotem, mentalność, postrzeganie otaczączającego świata.
Nino Haratischwili otworzyła mi oczy. Gruzja stała się mniej obca. Przestałam postrzegać ją przez pryzmat Związku Radzieckiego i dostrzegłam wreszcie jej odrębność. Od momentu przeczytania „Ósmego życia” sporo zmieniło się w moim postrzeganiu państw położonych na wschód od Polski. Zakochałam się w urodzie gruzińskiej przyrody, kuchni, a wakacje planuję już zerkając nie tylko na zachodnią część mapy. Tak, my także stanowiliśmy część tej historii. W kolejnych pokoleniach pozostaje odłamek tamtych czasów, nici łączących dzieci byłego bloku ZSRR, chociaż zwykle nie zdajemy sobie nawet z tego sprawy. Nie rozumiemy już tego co działo się trzydzieści lat temu. Łatwo szafujemy wyrokami co dobre, a co złe w tej przeszłości. „Ósme życie” już na zawsze pozostanie w moim domu i sercu. Kilkaset stron, które kolejne pokolenia muszą zabrać ze sobą w przyszłość. Lektura obowiązkowa. Dla wszystkich ceniących barwne, wielowymiarowe historie.
Powieść obejmuje aż sto lat smutków, nieszczęść, ale i krótkotrwałych chwil szczęścia i beztroskiej radości. Ogromną siła tej powieści jest doskonałe tłumaczenie, niczym nie zmącona czystość przekazu myśli autorki.
Pierwszy tom wstrząsnął mną tak gwałtownie, że z żalem czytałam ostatnie już strony. Plastyczny język i emocje, które jestem w stanie dzielić z bohaterami sprawiły, że każdy fragment stał mi się bliski. Drugi tom sprawił, że zaczęłam zastanawiać się nad tym, dlaczego tak mało wiem o Gruzji. Czy to nie dziwne, że moja wiedza o tym kraju wyniesiona ze szkoły jest aż tak skromna? Przecież o Stanach Zjednoczonych wiem tak wiele, chociaż dzieli nas dziesięciogodzinny lot samolotem, mentalność, postrzeganie otaczączającego świata.
Nino Haratischwili otworzyła mi oczy. Gruzja stała się mniej obca. Przestałam postrzegać ją przez pryzmat Związku Radzieckiego i dostrzegłam wreszcie jej odrębność. Od momentu przeczytania „Ósmego życia” sporo zmieniło się w moim postrzeganiu państw położonych na wschód od Polski. Zakochałam się w urodzie gruzińskiej przyrody, kuchni, a wakacje planuję już zerkając nie tylko na zachodnią część mapy. Tak, my także stanowiliśmy część tej historii. W kolejnych pokoleniach pozostaje odłamek tamtych czasów, nici łączących dzieci byłego bloku ZSRR, chociaż zwykle nie zdajemy sobie nawet z tego sprawy. Nie rozumiemy już tego co działo się trzydzieści lat temu. Łatwo szafujemy wyrokami co dobre, a co złe w tej przeszłości. „Ósme życie” już na zawsze pozostanie w moim domu i sercu. Kilkaset stron, które kolejne pokolenia muszą zabrać ze sobą w przyszłość. Lektura obowiązkowa. Dla wszystkich ceniących barwne, wielowymiarowe historie.
Komentarze
Prześlij komentarz