Zwycięskie recenzje w konkursie urodzinowym Bloga pod Małym Aniołem
Autorka recenzji : Marta Dąbrowska
„Zmuszona
by zabić” to pierwszy tom nowej serii Rachel Abbott z kobiecą bohaterką
Stephanie King. Przyznam szczerze, że choć wiele dobrego słyszałam o
piórze autorki i jej zdolności do tworzenia realistycznych i
zapadających w pamięć książek, „Zmuszona by zabić” jest moim pierwszym
spotkaniem z jej twórczością, choć z pewnością nie ostatnim, biorąc pod
uwagę fakt, że tą lekturą jestem oczarowana. Autorka w swoim thrillerze
porusza wiele problemów moralnych, z jakimi stykamy się w życiu
codziennym. To książka wielowarstwowa, która wyzwala wiele emocji i nie
pozwala czytelnikowi odetchnąć. Miłość partnerska, miłość między
rodzeństwem, przemoc domowa, zazdrość, nienawiść, pragnienie zemsty – to
tylko niektóre z wielu tematów zawartych w tej lekturze. Wszystkie
przeplatają się wzajemnie i uzupełniają by na koniec zostawić nas w
totalnym osłupieniu i zmusić do refleksji.
Nałogowo
czytam kryminały i thrillery więc od każdej nowej lektury wymagam
trochę więcej. Wymagam całkowitego zatracenia w historii, podrzucania
mylnych tropów i ciągłej akcji, która nie zwalnia nawet na chwilę.
„Zmuszona by zabić” okazała się strzałem w dziesiątkę, ponieważ
otrzymałam rasowy thriller psychologiczny z rozbudowaną fabułą,
oferującą czytelnikowi wiele niewiadomych, które rozbudzały moją
wyobraźnię podczas czytania. Fabuła z początku wydawała mi się
przewidywalna; byłam pewna, że autorka niczym nowym mnie nie zaskoczy.
Jednak z biegiem akcji wnikałam w świat bohaterów i przekonywałam się,
że nic nie jest takie jak mi się z początku wydawało. Każdy rozdział
zostawiał mnie w poczuciu, że nie jestem w stanie przewidzieć
zakończenia, ponieważ podczas lektury zmieniało się moje podejście do
bohaterów i w grę wchodziła ocena ich moralnych wyborów. Jest to książka
poruszająca całe spektrum ludzkich zachowań.
Głównymi
bohaterami są Evie, Mark, Cleo. Każdy z bohaterów ma swoje małe,
mroczne tajemnice, które będą wychodzić na jaw ale stopniowo. Główną
osią fabuły jest moment, w którym sierżant Stephanie King zostaje
wezwana do domu, w którym zastaje ciała dwóch osób. Jednak jak się
później okazuje jedna z osób żyje. Evie zostaje znaleziona zakrwawiona, z
ranami na klatce piersiowej i rękach, przytulona do zamordowanego
partnera. Od samego początku przyznaje się do zamordowania Marka, choć
ich związek dla wszystkich pozostawał niemal idealny i nikt nie może
zrozumieć dlaczego postanowiła go zabić. Co takiego wydarzyło się w ich
życiu, że zdecydowała się na morderstwo swojego partnera i ojca ich
małej córeczki Lulu? Jak bardzo musiała być zdesperowana, aby poderżnąć
gardło ukochanemu, z którym mieszkała w przepięknej rezydencji, mając
wszystko, co tylko sobie wymarzy?
Podczas
lektury dowiadujemy się o koszmarze Evie, który niepokoi i sprawia, że
współczujemy jej życia z mężczyzną, który nie mogąc pogodzić się ze
śmiercią żony, zawsze przed wyjazdem służbowym robi jej krzywdę.
Dodatkowo, poprzednia żona Marka zmarła w dziwnych okolicznościach –
spadła ze schodów, łamiąc sobie kark. Czy jej również wyrządzał krzywdę?
Połamane kości, poparzone całe przedramiona do łokcia, podbite oko to
oznaki dramatu, jaki dzieje się w tym domu. Jednak każdy kolejny
rozdział rodzi w nas niepewności czy, aby na pewno jest tak jak
przedstawia nam to Evie. Do obrażeń zawsze dochodzi w momencie wyjazdu
Marka, jednak nikt nie jest świadkiem tych wydarzeń. Evie przekonuje, że
zrobiła je sobie sama przez nieuwagę. Ale czy na pewno? Czy byłaby w
stanie dokonać autoagresji i narazić się na niesamowity ból? Siostra
Marka, Cleo, jest przerażona i zaskoczona oskarżeniami, które są rzucane
w kierunku jej nieżyjącego brata. Nie jest w stanie uwierzyć, że byłby w
stanie zrobić jej jakąkolwiek krzywdę. Zna go przecież całe życie i
wie, do czego nigdy by się nie posunął. Cleo za wszelką cenę pragnie
oczyścić Marka z bezpodstawnych pomówień. Pragnie, by sprawiedliwości
stało się zadość; żeby Evie odpowiedziała za swoją zbrodnię. Od samego
początku Evie wydawała jej się nieodpowiednią partnerką dla brata. Jest
zakochana w swojej bratanicy do tego stopnia, że po śmierci Marka
pragnie zająć się dziewczynką pod nieobecność Evie. Przywiązuje się do
niej i nie zamierza oddać dziecka morderczyni.
„Zmuszona
by zabić” okazała się książką z ważnym przesłaniem. Uzmysławia nam, że
nie wolno nam osądzać nikogo bezpodstawnie, ponieważ rozpęta to spiralę
nienawiści, którą trudno będzie zatrzymać. Podczas lektury miałam
prawdziwy rollercoaster emocji – raz współczułam Evie i nie mogłam
zrozumieć dlaczego po tylu krzywdach doznanych przez swojego partnera
dalej przy nim trwa i nie zamierza tego zakończyć by za chwilę
podejrzewać, że nie wszystko co mówi jest prawdą a ona sama jest
manipulatorką i perfekcyjną aktorką. Rozumiałam troskę Cleo o swojego
brata, jej miłość do niego i pełne zaufanie co do tego, że nie
skrzywdził matki swojego dziecka. Byłam w stanie pojąć pustkę, jaka
nastała w jej sercu po śmierci Marka i którą chciała wypełnić miłością
do Lulu. Ta lektura to prawdziwe studium desperacji, nienawiści,
szaleństwa i złości pielęgnowanej każdego dnia. Takiej, która rozlewa
się po całym ciele i drąży do osiągnięcia zemsty.
„Zmuszona
by zabić” to thriller pierwszorzędny, z zaskakującym zakończeniem,
który długo będę jeszcze trawić, gdyż okazała się lekturą wyborną dla
czytelnika szukającego nie tylko dobrej rozrywki ale przede wszystkim
wymagającego więcej od tego gatunku. To powieść zagadka, którą można
rozpatrywać na wiele różnych sposobów, ponieważ nic tutaj nie jest
oczywiste. Pisarka stworzyła historię, która zasługuje na najwyższą
notę.
Autorka recenzji : Aleksandra Miczek
Nie ma lepszych czy gorszych
książek. Są tylko te, które mniej lub bardziej pozostają w czytelniczej
pamięci. W mojej w tym roku mocno utkwiła „Pozłacana rybka” Barbary
Kosmowskiej. Wpadła mi w ręce przypadkiem. Usiadłam sobie z nią któregoś
wieczoru i wpadłam w nią jak przysłowiowa śliwka w kompot.
Autorka sięgnęła po popularny
ostatnio temat choroby nowotworowej i śmierci. Trudno się dziwić podejmowaniu
takiej tematyki, bo nie ma chyba osoby, która nie zetknęłaby się z nią. Nie można uniknąć czegoś, co na stałe
zagościło w naszej rzeczywistości. Tym razem jednak obserwujemy ją oczyma młodego człowieka, dziecka, któremu po rozwodzie
rodziców i narodzinach przyrodniego brata świat mocno zatrząsł się w posadach. Wychuchana
jedynaczka z dnia na dzień stała się córką rozwiedzionych rodziców, skonfliktowaną
z ojcem, który założył druga rodzinę i wzrastającym w towarzystwie matki, którą
odejście męża zwyczajnie przerosło. Ten rozchwiany emocjonalnie dzieciak
dojrzewa na naszych oczach. Z dzieciaka, niczym poczwarka motyla, przeobraża
się w mądrego i pewnego siebie i mocno stąpającego po nieprzychylnej mu
rzeczywistości człowieka. Uczy się trudnej siostrzanej miłości, uczy się tak
trudnej sztuki przebaczania, uczy się oswajania śmierci i pokazuje, jak mocnym
może uczynić człowieka żałoba. Bo przecież w oczach Alicji śmierć braciszka nie
jest końcem jego życia. Ten latawiec odfruwa, bo sznurek, który Alicja tak
mocno zaciska w dłoni, wymyka się jej pod wpływem wiatru. Ale latawiec nie
ginie przecież w przestworzach. Był, radował, uczył obcowania z sobą i
pofrunął, zostawiając piękne wspomnienia, które Alicja hołubi jak największy
skarb.
Cudowna lektura, nie tylko dla
młodzieży, ale może przede wszystkim dla dorosłych, którzy egoistycznym
podejściem do życia druzgocą świat własnych dzieci, którzy nie wierzą, że
dziecko potrafi być silne, którzy nie potrafią w śmierci dostrzec nowego
początku. Na pewno jeszcze nieraz zajrzę do Alicji, bo podniosła moją wiarę w
człowieka, szczególnie w młodego człowieka.
Komentarze
Prześlij komentarz