Wiatr ze wschodu. Czas białych nocy - Maria Paszyńska
„Czemu tak dużo o niej myślę,
skoro tak działa mi na nerwy?- pytał samego siebie, chodząc tam i
z powrotem po pokoju”.
Żyjąc
współcześnie przyzwyczailiśmy się do tego, że wszystko powinno
być na wyciągnięcie dłoni. Regularnie wymieniamy zepsute sprzęty,
bo ich naprawa często jest nieopłacalna i w dodatku trwa zbyt
długo. A my już nie lubimy na coś czekać, albo dochodzić małymi
kroczkami do wyznaczonego celu. Najchętniej realizujemy swoje
pragnienia minutę po tym, jak tylko przychodzą nam one do głowy. W
mediach możemy podziwiać kolejne programy, w których obcy ludzie
zawierają związki małżeńskie bez ani jednego spotkania. Za
doborem „idealnej pary” stoi sztab psychologów i matematycznych
algorytmów. MUSI być perfekcyjnie!
Dziwne czasy......
Tęsknię do tych
dni, w których ludziom towarzyszyły prawdziwe, wielowymiarowe
emocje przepływające przez nich w sposób naturalny i niewymuszony.
Miłość, nienawiść- wszystko jedno, byle tylko płynące wartkim
potokiem szczerości i tętniącego życia!
Z drugiej jednak
strony, wbrew pozorom, o najprostszych i najbardziej pierwotnych
pragnieniach opowiada się najtrudniej. Niełatwo zamknąć je w
słowach, by nie tylko nie trąciły fałszywą nutą, ale i nie
wydawały się miałkie, czy śmieszne. Jest tyle powieści, tyle
filmów, sztuk i obrazów odnoszących się do najczulszych
zakamarków naszych pragnień, a jednak ponoszących fiasko w
kontakcie z odbiorcą.
Odpowiedzią na
moje rozważania okazała się najnowsza powieść Marii Paszyńskiej.
Otwierająca nowy
cykl „Wiatr ze wschodu” powieść „Czas białych nocy” jest
żywym dowodem na to, że wciąż tkwi w nas żar. Dwójka nowych
bohaterów- Anastazja i Kazimierz to para wykuta z gorącej materii.
Pozornie trudno dostrzec w nich jedność, a jednak pod wpływem
kolejnych wydarzeń stapiają się w nierozerwalną całość.
„Ta jednak uwaga wystarczyła, by
do końca spotkania sprzeczali się na tematy polityczne. Wszędzie
wokół przysiadywały pary zakochanych, którzy w jasności białych
nocy szeptem wyznawali sobie uczucia, a oni zażarcie przerzucali się
argumentami.”
Rozważania o
miłości nie są jednak celem samym w sobie tej książki. Są
raczej naturalną koleją rzeczy, czymś co się zdarzyło, tak jak
to ma miejsce w prawdziwym życiu. Maria Paszyńska zbudowała
powieść o ludziach posiadających swoje przekonania, lęki i
frustracje, które muszą znaleźć gdzieś swoje ujście. Cenię tę
powieść za światło, które kieruje na relacje pomiędzy
poszczególnymi postaciami. Prawie nikt nie jest tu jednoznacznie
dobry ani zły, nikt też nie został tak oceniony. Fantastyczne tło
historyczne daje dobrą bazę do rozważań o wielowymiarowości
wyborów czynionych w najtrudniejszych momentach zagrożenia życia,
kiedy to nie sposób kierować się tylko sobą.
Petersburg z
początku XX wieku okazuje się miastem, które dało najpierw
schronienie i uchyliło nieba ludziom pochodzącym z różnych
zakątków świata, a później samo chwiejąc się w posadach,
złamało wiele planów i marzeń.
„Czas białych
nocy” to tak naprawdę książka o dojrzewaniu. Zajmuje się
przemianą nie tylko osób i miast, ale i całego porządku
społecznego. Mówi o tym, że głęboko w nas zakorzeniona została
potrzeba parcia do przodu, która realizowana jest od wieków wbrew
rozsądkowi i bez względu na potencjalne konsekwencje. Glina, z
której jesteśmy ulepieni może być z pozoru różna, jednak
ostatecznie wszyscy zmierzamy ku temu samemu - spełnieniu.
Książka została
napisana z ogromnym rozmachem i z pewnością spełni oczekiwania
czytelników, którzy od lektury oczekują nie tylko emocji, ale i
podparcia merytorycznego.
Maria Paszyńska
pisze historie o tym, co najważniejsze z szacunkiem do przeszłości
i wiarą, że kiedyś w końcu zrozumiemy najprostsze prawdy świata.
Serdecznie polecam.
Cudo... Przepięknie napisane. Wspaniała zapowiedź.
OdpowiedzUsuń